W poniedziałek był dzień walki z rakiem. Podobno. Można
było wejść sobie na dowolny oddział onkologiczny i zrobić jakieś badania. Zdaje
się, że można było sprawdzić, czy nie ma się już raka. W radiu i w telewizji od
czasu do czasu jakiś profesor mówił, żeby nie palić papierosów. Dobrze mówił.
Palenie może przyczynić się do rozwoju raka. I, jak to często bywa, skoro raka, to także i
choroby wieńcowej i paru innych choróbsk.
Inny zaś powtarzał, żeby nie pić za dużo alkoholu. Też dobrze mówił (mam tylko nadzieję, że
zaraz po tym obaj nie poszli sobie do knajpki na szklaneczkę i papieroska). Fajnie,
że był ten dzień. Ale gdybym to ja organizował dzień walki z rakiem, to w
trybie jakiegoś rozporządzenia zakazałbym w tym dniu handlować cukrem. Na
półkach, na których zwykle w sklepach stoi cukier, kazałbym umieścić tablice –
„TU KUPOWAŁEŚ RAKA”. Mało tego, kazałbym usunąć z półek sklepowych wszystko, co
ma w sobie cukier. Oj, puściutko
zrobiłoby się na tych półkach. Ci starsi z nas, którzy pamiętają „starą dobrą
komunę” doznaliby swoistego deja vu. Myślisz,
że mi odbiło? Posłuchaj..
Otto Heinrich Warburg. Niemiecki biolog. Laureat nagrody
Nobla. Przyznano mu tę nagrodę za pewne ważne odkrycie (za nieważne rzadko
dostaje się Nobla). Otóż odkrył on, że komórki większości złośliwych nowotworów
energetycznie uzależnione są od glukozy. Pomyśleć można – cóż takiego,
wszystkie komórki naszego ciała potrafią czerpać energię z procesów spalania
glukozy. No właśnie – spalania. Okazuje się, że komórki raka nie potrafią
glukozy spalać. W ogóle nie potrafią spalać czegokolwiek, ponieważ nie potrafią
czerpać energii z procesów metabolicznych, w których dochodzi do utleniania substratów. Procesy
utleniania (czyli spalania) zachodzą w naszych komórkach w specjalnych tworach,
zwanych mitochondriami. Mitochondria, to centra energetyczne naszych komórek.
Takie wewnętrzne elektrociepłownie. Komórki nowotworów złośliwych nie mają,
bądź mają niesprawne mitochondria. Jedyna dostępna dla nich metoda wytwarzania
energii, to fermentacja glukozy.
Oczywiście, część naszych własnych, zdrowych komórek także czasami fermentuje
glukozę. Na przykład podczas wzmożonego wysiłku, kiedy ilość dostarczanego do
mięśni tlenu jest niewystarczająca, te zaczynają właśnie fermentować glukozę.
Wielu z nas zapewne doświadczyło skutków takiego procesu. Są nimi bóle mięśni,
zwane zakwasami, które w istocie jedynie w pierwszych kilku godzinach po
wysiłku związane są z obecnością w mięśniach samego kwasu mlekowego (produktu
fermentacji glukozy), później, to już efekt mikrouszkodzeń włókien mięśniowych
związanych z uprzednią obecnością tegoż kwasu.
Rozwinięciem tezy noblisty Warburga zajął się Johannes F.
Coy, który dokonał odkrycia genu TKTL1, kodującego białko bardzo podobne do
transketolazy, enzymu odpowiedzialnego za prawidłowe metabolizowanie glukozy w
komórkach. Historia Coya, to ciekawy przypadek spychania istotnych dla naszego
zdrowia badań na margines (lub wręcz poza margines) uniwersyteckiej nauki.
Ciekawy na tyle, że warto będzie poświęcić mu może odrębny wpis. Teraz ważne
jest to jedno, że Coy wykazał, iż to gen TKTL1 występuje w niemal wszystkich
komórkach nowotworów złośliwych i że to on jest odpowiedzialny za „przestawianie”
ich metabolizmu na fermentację glukozy wraz z produkcją kwasu mlekowego. Mamy
więc dwie bardzo istotne informacje:
1. Komórki
nowotworów złośliwych nie potrafią „używać” tlenowych procesów metabolicznych,
a w ich miejsce stosują beztlenową fermentację glukozy (i tylko glukozy!).
2. Produktem
metabolizmu komórek nowotworowych (złośliwych) jest kwas mlekowy, który
skutecznie zakwasza okoliczne tkanki nie pozwalając na skuteczną reakcję układu
odpornościowego oraz umożliwiając ekspansję zmiany chorobowej.
Lekarze mówią, że komórki raka, to komórki odróżnicowane.
Normalne, zdrowe komórki naszych organizmów wykazują wysoki stopień
zróżnicowania, co oznacza w skrócie, że mimo, iż wszystkie mają ten sam kod
genetyczny, jednak w procesie rozwoju organizmu (i później także, w trakcie
jego regeneracji) przyjmują określone „specjalizacje”, stając się odmiennymi komórkami
przeróżnych tkanek i narządów. Komórki raka, to komórki wywodzące się z naszych
własnych, ale tracące zdolność różnicowania. I regułą jest, że im nowotwór
bardziej złośliwy, tym komórki mniej zróżnicowane, jakby bardziej pierwotne. Biorąc
pod uwagę opisane wyżej zmiany w metabolizmie, rzec można, ze komórki nowotworu
złośliwego, to jakby wyprodukowane przez nasz własny organizm komórki
ewolucyjnie uwstecznione, że to, w dużym uproszczeniu, jakby kolonie jakichś
pierwotnych grzybów lub bakterii, wzrastające w naszych ciałach i niszczące nasze
zdrowe tkanki. I co ważne, to komórki uzależnione od glukozy.
Glukoza w naszej krwi jest potrzebna, bez niej nie
potrafi funkcjonować mózg. Nie całą energię musi czerpać ze spalania tego cukru
prostego, ale uważa się, że około 30%, to minimum. Także nasze mięśnie, w
chwili stresu (bo goni nas lew na przykład) domagają się glukozy, ale za to
tylko chwilowo. Ważne, że to, ile nam jej trzeba, to w istocie niewiele, o
wiele mniej, niż potrzebuje rak. I że większość naszych zdrowych komórek potrafi się obywać bez niej.
Jak to możliwe?Otóż zdrowe komórki, te, w których sprawne sa mitochondria, mogą spalać nie tylko glukozę, ale i tak
zwane ciała ketonowe. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy glukozy we krwi nie
ma zbyt wiele. Niektóre narządy (na przykład serce) wręcz uwielbiają z nich właśnie
czerpać energię. I na dobrą sprawę można, metodą odpowiedniej diety, doprowadzić do tego, że będzie to podstawowy proces zapewniający energię wszystkim naszym tkankom. A tego komórki nowotworów złośliwych bardzo nie lubią.
Tak się składa, że fermentacja glukozy, to proces mało
wydajny energetycznie, więc komórki raka wręcz pożerają glukozę, wchłaniają jej ogromne ilości, by móc
wzrastać, dzielić się w zawrotnym tempie i niszczyć nasze zdrowie. Jeżeli jednak ilość tego paliwa we krwi będzie zbyt mała, rak zacznie dosłownie umierać z głodu. To bardzo ważne zarówno dla osób, które już cierpią z jego powodu, jak i dla tych, którzy chcieliby się przed nim ustrzec.
Ciekawe, że oficjalna nauka ciągle
jeszcze nie bardzo chce o tym mówić. Nie chce, ale zupełnie jawnie wykorzystuję wiedzę
na ten temat. Na przykład PET – jest to powszechnie już stosowana metoda diagnostyczna,
niezastąpiona wręcz w poszukiwaniu niewielkich przerzutów, która w zasadzie w całości
opiera się na tym, że komórki raka wchłaniają znacznie większe ilości glukozy,
niż jakakolwiek zdrowa tkanka. W przypadku PET medycyna to wie, ale w przypadku
sugerowania nam, jak żyć, już nie bardzo. Wręcz przeciwnie - często pacjentów na oddziałach onkologii przez wiele dni żywi się dożylnie glukozą, żywiąc w ten sposób ich złośliwe guzy. Medycyna oficjalna nie tylko tu dziwnie milczy. To zresztą jeszcze inny temat. Zdaje się, temat pieniędzy. Choć, gdy
czyta się doniesienia z ostatnich lat, to widać, że powolutku zaczyna się coś jakby zmieniać.
Jeden wpis na blogu, to dużo za mało, żeby pokazać, jak
to jest z tym cukrem i dlaczego to jego sprzedaży zakazałbym w dniu walki z
rakiem. Temat będę rozwijał w kolejnych wpisach. I tak podziwiam tych, którzy
ten wpis doczytali do końca.
Pozdrawiam wytrwałych J
Ja_K.