czwartek, 13 lutego 2014

Herbata - filiżanka zdrowia na co dzień


Rozmyślając i pisząc o zdrowym życiu i o wpływie diety na nasze zdrowie, nie sposób nie wspomnieć o herbacie. Dziś już wiadomo powszechnie, że ten napój, znany od tysiącleci na dalekim wschodzie i od dawna traktowany tam, jako lekarstwo dobre dla ciała i ducha (pierwotnie stosowany wyłącznie, jako lek), jest rzeczywiście skuteczny w walce z wieloma chorobami, a włączany do codziennej diety ma dobroczynny wpływ na stan naszego ducha oraz w istotnym wymiarze zapobiega chorobom cywilizacyjnym, takim, jak nowotwory, choroby naczyń czy cukrzyca. Jak to się dzieje?

Kluczem jest oczywiście to, co zawiera w swoim składzie herbata. Najważniejszą rolę w prozdrowotnym i leczniczym działaniu herbaty przypisuje się zawartym w naparze antyoksydantom. Chodzi tu o związki z grupy polifenoli, przede wszystkim o flawonoidy takie, jak na przykład EGCG – przeciwutleniacz tysiąckrotnie silniejszy, niż witamina C. Flawonoidy zawarte w naparze z liści herbacianego krzewu chronią komórki naszych organizmów przed stresem oksydacyjnym, neutralizując wolne rodniki i blokując ich destrukcyjny wpływ na struktury wewnątrzkomórkowe. Oznacza to, że codzienne picie herbaty będzie chronić nas przed sytuacjami inicjującymi proces nowotworzenia, a to bardzo istotne To istotniejsze dziś, niż kiedykolwiek prędzej, bo jesteśmy obecnie narażeni na działanie wolnych rodników w niespotykanej dotąd skali. Zawarte są on między innymi w przetworzonej żywności, w wdychanym powietrzu (dym papierosowy, spaliny, smog przemysłowy, jonizacja), w lekach, w konserwowanych i długo przydatnych do spożycia przetworach cukierniczych i mięsnych i w wielu innych substancjach i produktach, z jakimi mamy na co dzień do czynienia. Taka sytuacja wymaga, byśmy zwiększali także ilość przyjmowanych z pożywieniem przeciwutleniaczy, a herbata, zwłaszcza zielona, jest na to doskonałym sposobem.

Owe występujące dziś w nadmiarze wolne rodniki mają jeszcze tę cechę, że potrafią utleniać tłuszcze. A do tłuszczów zaliczamy na przykład cholesterole. Cholesterole pełnia ważne funkcje w naszych organizmach i błędnie obarczane są winą za choroby naczyń. Prawdą jest jednak, że utleniony, a więc wystawiony na działanie wolnych rodników cholesterol, potrafi uszkodzić tętnice i zapoczątkować zmiany prowadzące do miażdżycy. Oto więc kolejny powód, by w dzisiejszych czasach popijać często zieloną herbatę, która neutralizuje działanie wolnych rodników. Tym bardziej, że utlenione cholesterole fundujemy sobie także sami. Jak, no tak, jak większość dietetycznego zła dzisiejszego świata – w wysoko przetworzonej lub źle przyrządzonej żywności (np. produkty mięsne poddawane obróbce w wysokich temperaturach, mleko w proszku, wędliny). 


Dowiedziono także, że herbata ma działanie przeciwzapalne. Jeśli teraz przypomnimy sobie, że to właśnie stan zapalny jest czynnikiem wywołującym procesy prowadzące do chorób cywilizacyjnych (z nowotworami złośliwymi i miażdżycą tętnic na czele), to zaczynamy rozumieć, jak istotne w profilaktyce tych chorób jest włączenie herbaty do codziennej diety.

Jaką pić herbatę? Na pewno dobrej jakości i na pewno odpowiednio przyrządzoną.  Co do gatunków, wiadomo nam, że najbogatsze w antyoksydanty są herbaty niefermentowane, a więc głównie zielone i białe, ale flawonoidy występują w każdym prawidłowo przygotowanym naparze herbacianym. Informacje o tym, jak zaparzamy herbaty, można znaleźć tutaj i tutaj. A o tym, jakie przy tym najczęściej popełniamy błędy – tutaj.

Na koniec mała uwaga dotycząca smaku zielonej herbaty. Wielu z nas, przyzwyczajonych do picia czarnej herbaty, zniechęca się do zielonej już po pierwszych próbach. Faktem jest jednak, że prawie zawsze jest to spowodowane błędnym zaparzaniem takiej herbaty (zbyt gorącą wodą i zbyt długo). Inna rzecz, że do miłości do dobrych, liściastych herbat dochodzi się stopniowo i nieco czasu wymaga, by zacząć doceniać w pełni walory smakowe i aromat dobrej herbaty (dobroczynny wpływ na nastrój i organizm poczujemy od razu).

środa, 29 stycznia 2014

Kurkuma – najwyższa półka w bożej aptece


Tak tak. Kurkumę stosuj i spożywaj tak często, jak tylko możesz. Najlepiej codziennie. Nie wiem, czy jest jakakolwiek inne naturalne cokolwiek, co ma tak wspaniałe właściwości lecznicze i prozdrowotne. Chyba nie. W Indiach znana od dawien. Dość powiedzieć, że w najstarszym znanym uporządkowanym systemie leczniczym, jakim bez wątpienia jest ajurweda, kurkuma zajmuje miejsce eksponowane, samo centrum. Czemu zawdzięcza kurkuma takie pochwały? Można powiedzieć krótko – kurkuminie. Tylko, jak się spodziewam, niewiele to wyjaśnia.

Kurkumina, to związek chemiczny, jeden z głównych składników kurkumy. To jemu kurkuma zawdzięcza intensywny kolor, oraz całe swe [prozdrowotne działanie. Od strony chemicznej… cóż, nie będę się tu rozpisywał – to po prostu związek należący do grupy polifenoli (a te generalnie podbijają dziś świat zdrowia), bardzo ładny, bo w budowie swej symetryczny (wytrawni esteci tu kończą czytać wpis :). Kurkumina ma, co już wiadomo na pewno, silne działanie przeciwbakteryjne, przeciwgrzybicze, antyoksydacyjne, lipofilne (czytaj: odchudzające) i przeciwzapalne. Sporo tego, jak na jedno żółte coś, prawda? Aha, byłbym zapomniał, ma jeszcze silne działanie barwiące (na pomarańczowo lub żółto), szczególnie widoczne na palcach i pod paznokciami, niestety,

Co to wszystko oznacza? Bóg jeden raczy wiedzieć. Hinduski Bóg (który?) wie od dawna i wiedzą tą podzielił się z Hindusami. Ci zaś, w ramach wspomnianej ajurwedy, od dawien dawna stosują kurkumę na wszelkie rany i stany zapalne, na choroby stawów i ogólnie jako panaceum, zarówno zewnętrznie, jak i wewnętrznie (jako wszechobecną w ich menu przyprawę). W naszym, zachodnim świecie kurkuma jednak zaczyna dopiero pokazywać, na co ją stać i dlaczego w Indiach stosuje się ja niemal na wszystko. Tak, bo dopiero niedawno udało się naszej oficjalnej medycynie przeprowadzić szereg badań nad kurkuminą,  ich wyniki niejednokrotnie zadziwiły samych, spodziewających się przecież pozytywnych rezultatów, badaczy.

I tak – ma kurkuma ewidentne działanie przeciwzapalne. Hamuje procesy zapalne i jest w tym bardzo skuteczna. To właśnie dlatego jest, co się właśnie okazuje, bardzo dobrym orężem w walce z wszystkimi chorobami cywilizacyjnymi (bo te, jak może pamiętamy, biorą się właśnie ze wzmożenia procesów zapalnych, spowodowanego głównie zachwianiem proporcji Omega3/Omega6 i nadmiernym spożywaniem łatwo przyswajalnych węglowodanów). Ma więc kurkuma niesłychanie silne działanie przeciwnowotworowe. Dowiodły tego liczne badania prowadzone na guzach i komórkach nowotworowych za równo in vitro jak i in vivo. Jedna z ekip badaczy, zdaje się, że holenderska, oznajmiła wręcz, że guzy raka przełyku traktowane kurkumina znikają wręcz w oczach. Wiele innych badań pokazuje podobne wyniki. Działanie przeciwzapalne wpływa także w oczywisty sposób na zmniejszenie ryzyka wystąpienia miażdżycy. Tu, jak wiemy, niedawno obalono pogląd, że chorobę tę wywołuje wysoki poziom związków lipidowych we krwi. Owszem, "zły" cholesterol sprzyja powstawaniu miażdżycy, ale bez stanu zapalnego w tętnicy miażdżycy nie będzie, choćby płynął w niej niemal sam najgorszy cholesterol. A kurkuma do patologicznego stanu zapalnego nie dopuści.

Ciekawe są ostatnie doniesienia ze świata medycyny (to zasługa japońskich lekarzy), które pokazują, że kurkuma, uwaga, nie tylko hamuje procesy demencji, ale wręcz potrafi COFNĄĆ zmiany związane z chorobą alzheimera i może wręcz POPRAWIĆ neurologiczny i psychiczny stan pacjenta dotkniętego tą straszną chorobą! Wspaniałe wyniki uzyskano już po roku codziennego stosowania jednogramowej dawki kurkumy. Jak się pewnie już, czytelniku, domyślasz, kurkuma potrafi tez ochronić nas przed cukrzycą, chorobami związanymi ze stanami zapalnymi stawów, a także, co ciekawe, spowalnia procesy stłuszczenia wątroby, także te związane z nadmiernym spożywaniem alkoholu.

Czy kurkuma ma jakieś wady? Kilka ma. Pierwsza, może nie najistotniejsza, to wiecznie żółte paluchy. No tak, jeśli stosujesz ją codziennie w kuchni, to często będziesz miał takie właśnie palce i trudno będzie je domyć. No zaleta, to to nie jest :) Druga, to smak. Wiem, jest przecież przyprawą, no ale.. Ale ot tak, sproszkowana i na łyżeczce, jest niemal nie do przełknięcia. Rozprowadzona w wodzie i owszem, ale nadal moim zdaniem niesmaczna. Co innego w potrawach, zwłaszcza tłustych – tam gubi ten swój charakterystyczny, nieprzyjemny, lekko gorzkawy posmak i potrafi smak i aromat dania poprawić (a z pewnością poprawia i urozmaica wygląd). Trzecia, najistotniejsza wada, to, niestety, niska wchłanialność z przewodu pokarmowego. Kurkumina nie rozpuszcza się niemal w wodzie. Stad wsypanie łyżeczki do szklanki wody i wypicie takiej mikstury jedynie w niewielkim stopniu wykorzysta moc użytej kurkumy. Możemy jednak znacznie zwiększyć jej przyswajalność stosując ją zawsze z odrobina pieprzu. Zawarta w tym ostatnim peperyna znacząco zwiększa podobno wchłanianie kurkuminy. Inna rzecz, że kurkumina dobrze rozpuszcza się w tłuszczach i w alkoholu. Możemy więc zawsze próbować tymi metodami.

Na temat kurkumy można by pisać i pisać. Dziś ma się wręcz wrażenie, ze co dzień powstaje jakaś nowa naukowa publikacja na jej temat. I dobrze. Lepiej późno, niż wcale. I z jednej stroni dziwić może fakt (ale mnie już nie dziwi), że tak długo trzeba było czekać na to, aż medycyna zajmie się tak wspaniałym lekiem naturalnym. Z drugiej jednak fakt, iż się zajmuje, jest jaskółką zwiastującą to, co może się kiedyś wydarzy – że nie głównie kasa, a głównie zdrowie ludzi będzie miało dla medycyny (a zwłaszcza farmaceutyki) znaczenie.

 Na koniec kilka słów od siebie. Otóż, wiedząc już, co mówi się i pisze o kurkumie, zastosowałem ją kilkakrotnie na własnym podwórku. Kilak razy użyłem jej jako posypki na trudno gojące się, ropiejące rany i pewne zewnętrzne odczyny zapalne. Wyniki za każdym razem były dla mnie szokiem. To niezwykłe, jak kurkuma szybko potrafi wygoić ranę, która os kilku tygodnie nie chce się zagoić ani sama, ani z pomocą typowych farmaceutyków, plastrów i bandaży. Dwa dni i po ropie. Tydzień, i po ranie. Serio serio.