Zastanawiałeś się kiedyś, co się z nami dzieje?
Powinieneś, bo nie jest dobrze. Całkiem niedawno grupa amerykańskich lekarzy przekazała
światu wnioski z badań, które sprowadzały się do jednego – ze zdrowiem ludzi w
krajach uprzemysłowionych będzie coraz gorzej. Jednym z bardziej drastycznych
przekazów był ten, że oto nadchodzą czasy, w których dzieci coraz częściej żyły będą krócej, niż ich rodzice. Innymi
słowy stwierdzili, że postęp medyczny przestanie nadążać za tym, jak bardzo
niszczymy siebie sami ogólnym postępem cywilizacyjnym. Wspaniale? Nie bardzo.
Wydaje się, że wszystko zaczęło się kilka tysięcy lat
temu, za sprawą tak zwanej rewolucji neolitycznej. Rewolucja ta, to nic innego,
jak przestawienie się wielu ludów zamieszkujących Ziemię z łowiecko-zbierackiego
trybu życia na tryb rolniczy. Wywołało to pogorszenie zdrowotności ludzi, a w
ślad za tym drastyczne skrócenie średniej długości ich życia (a zwłaszcza
częstości dożywania wieku średniego i, tym bardziej, podeszłego). Do rewolucji neolitycznej postęp cywilizacyjny
całkiem niedawno dorzucił rewolucję przemysłową, a ta spowodowała kolejne
niekorzystne zmiany w takich dziedzinach naszego życia, jak sposób odżywiania,
zakres aktywności fizycznej, jakość środowiska, nadmierna sterylność życia, wzmożony
kontakt z nieobojętnymi substancjami chemicznymi, a później wysokoprzetworzone produkty
przemysłu spożywczego, konserwanty i ciągły stres.
Wszystko to, o czym mowa w poprzednim akapicie, wszystko to razem, złożyło się na bardzo
głębokie zmiany w funkcjonowaniu naszych organizmów, niosąc za sobą wręcz
pojawienie się wielu nieznanych prędzej chorób, a w przypadku innych
doprowadzając do bardzo wysokich, nienotowanych przez miliony lat historii
naszego gatunku współczynników zachorowalności. I tylko rozwojowi medycyny oraz
w pewnym stopniu farmakologii zawdzięczmy to, że możemy ciągle być świadkami
narodzin naszych wnuków, a czasem i prawnuków. Wiele wskazuje jednak na to, że
jeśli się za siebie nie weźmiemy, będziemy raczej świadkami ich ciężkich
chorób, sami chorując równie poważnie.
Czy ja gadam od rzeczy, czy prawię tu farmazony? „Wyluzuj
gościu” – myślisz sobie? Nie masz racji. Jeszcze niedawno sam, choć świadom
tego, że cywilizacja wpędza nas w pewne problemy, daleki byłem od pokazywania
palcem, gdzie są przyczyny, gdzie wina. Ale odkąd i mnie przydarzył się bliski
kontakt z chorobą nowotworową bardzo młodego człowieka, zacząłem myśleć,
szukać, czytać, a co najważniejsze, starać się zrozumieć. Dziś, po dwóch
latach, jasnymi stało się dla mnie wiele rzeczy, o których prędzej nie miałem
zielonego pojęcia, zrozumiałem działanie wielu mechanizmów, z istnienia których
nie zdawałem sobie sprawy i nauczyłem się wiele o tym, jak funkcjonują nasze
organizmy. I o tym wszystkim będę tu pisał. Pamiętał będę przy tym, by moja
mowa była prosta i by jasno wynikało z niej, czego jestem pewien, a co
pozostaje w sferze hipotez i przypuszczeń. I postaram się nie nudzić.
Zastanawiasz się, kim jestem? Nie, nie jestem sfrustrowanym,
zgorzkniałym pierdzielem. Mój syn żyje i ma się dobrze i wedle wszelkiej
medycznej wiedzy tak winno pozostać. Jestem
więc poniekąd szczęśliwy. Tym bardziej, że potrafię docenić piękno świata i
życia i że mam wokół siebie wiele pięknej miłości i dobra. Posiadłszy jednak
wiedzę związaną z zagadnieniami opisywanymi powyżej, nie mogę siedzieć bezczynnie
i patrzeć, jak bezwiednie, a czasem wręcz przekonani o dobroczynności naszych
działań, szkodzimy sobie i naszym dzieciom. Dlatego ten blog. I dlatego, że każdy z nas wiele może zrobić, byśmy sami, a także nasze dzieci, żyli dłużej i zdrowiej. Nie na wszystko mamy wpływ, ale na wiele, naprawdę bardzo wiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz