piątek, 18 stycznia 2013

Niech nasze dzieci żyją długo i pięknie


Zastanawiałeś się kiedyś, co się z nami dzieje? Powinieneś, bo nie jest dobrze. Całkiem niedawno grupa amerykańskich lekarzy przekazała światu wnioski z badań, które sprowadzały się do jednego – ze zdrowiem ludzi w krajach uprzemysłowionych będzie coraz gorzej. Jednym z bardziej drastycznych przekazów był ten, że oto nadchodzą czasy, w których dzieci coraz częściej żyły będą krócej, niż ich rodzice. Innymi słowy stwierdzili, że postęp medyczny przestanie nadążać za tym, jak bardzo niszczymy siebie sami ogólnym postępem cywilizacyjnym. Wspaniale? Nie bardzo.

Wydaje się, że wszystko zaczęło się kilka tysięcy lat temu, za sprawą tak zwanej rewolucji neolitycznej. Rewolucja ta, to nic innego, jak przestawienie się wielu ludów zamieszkujących Ziemię z łowiecko-zbierackiego trybu życia na tryb rolniczy. Wywołało to pogorszenie zdrowotności ludzi, a w ślad za tym drastyczne skrócenie średniej długości ich życia (a zwłaszcza częstości dożywania wieku średniego i, tym bardziej, podeszłego).  Do rewolucji neolitycznej postęp cywilizacyjny całkiem niedawno dorzucił rewolucję przemysłową, a ta spowodowała kolejne niekorzystne zmiany w takich dziedzinach naszego życia, jak sposób odżywiania, zakres aktywności fizycznej, jakość środowiska, nadmierna sterylność życia, wzmożony kontakt z nieobojętnymi substancjami chemicznymi, a później wysokoprzetworzone produkty przemysłu spożywczego, konserwanty i ciągły stres.

Wszystko to, o czym mowa w poprzednim akapicie,  wszystko to razem, złożyło się na bardzo głębokie zmiany w funkcjonowaniu naszych organizmów, niosąc za sobą wręcz pojawienie się wielu nieznanych prędzej chorób, a w przypadku innych doprowadzając do bardzo wysokich, nienotowanych przez miliony lat historii naszego gatunku współczynników zachorowalności. I tylko rozwojowi medycyny oraz w pewnym stopniu farmakologii zawdzięczmy to, że możemy ciągle być świadkami narodzin naszych wnuków, a czasem i prawnuków. Wiele wskazuje jednak na to, że jeśli się za siebie nie weźmiemy, będziemy raczej świadkami ich ciężkich chorób, sami chorując równie poważnie.

Czy ja gadam od rzeczy, czy prawię tu farmazony? „Wyluzuj gościu” – myślisz sobie? Nie masz racji. Jeszcze niedawno sam, choć świadom tego, że cywilizacja wpędza nas w pewne problemy, daleki byłem od pokazywania palcem, gdzie są przyczyny, gdzie wina. Ale odkąd i mnie przydarzył się bliski kontakt z chorobą nowotworową bardzo młodego człowieka, zacząłem myśleć, szukać, czytać, a co najważniejsze, starać się zrozumieć. Dziś, po dwóch latach, jasnymi stało się dla mnie wiele rzeczy, o których prędzej nie miałem zielonego pojęcia, zrozumiałem działanie wielu mechanizmów, z istnienia których nie zdawałem sobie sprawy i nauczyłem się wiele o tym, jak funkcjonują nasze organizmy. I o tym wszystkim będę tu pisał. Pamiętał będę przy tym, by moja mowa była prosta i by jasno wynikało z niej, czego jestem pewien, a co pozostaje w sferze hipotez i przypuszczeń. I postaram się nie nudzić.

Zastanawiasz się, kim jestem? Nie, nie jestem sfrustrowanym, zgorzkniałym pierdzielem. Mój syn żyje i ma się dobrze i wedle wszelkiej medycznej wiedzy tak winno pozostać.  Jestem więc poniekąd szczęśliwy. Tym bardziej, że potrafię docenić piękno świata i życia i że mam wokół siebie wiele pięknej miłości i dobra. Posiadłszy jednak wiedzę związaną z zagadnieniami opisywanymi powyżej, nie mogę siedzieć bezczynnie i patrzeć, jak bezwiednie, a czasem wręcz przekonani o dobroczynności naszych działań, szkodzimy sobie i naszym dzieciom. Dlatego ten blog. I dlatego, że każdy z nas wiele może zrobić, byśmy sami, a także nasze dzieci, żyli dłużej i zdrowiej. Nie na wszystko mamy wpływ, ale na wiele, naprawdę bardzo wiele.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz