środa, 16 stycznia 2013

Framaceutyczna rządza pieniądza


   Pomyślałem sobie, że rozpocznę dziś moje blogowanie. Tak po mojemu, według własnego pomysłu i według własnych przekonań. Pomyślałem sobie, że dziś umieszczę w blogu pierwszy wpis dotyczący tego, jak powinniśmy (moim zdaniem) żyć, by coś, co zwiemy chorobami cywilizacyjnymi, trzymało się od nas z daleka. Ale tak się składa, że zupełnie przed chwilą obejrzałem na Onecie materiał filmowy dotyczący przemysłu farmaceutycznego, a ściślej tego, jak ten przemysł liczy się z pieniędzmi, a nie z walką z chorobami. W blisko godzinnym (z reklamami, niestety) filmiku opisywane są mechanizmy blokujące dostęp do leków dla mniej zamożnych ludzi oraz sama idea mówiąca o tym, że firmy farmaceutyczne, to firmy działające dla zysku, że to zysk jest ich celem, a nie zdrowie pacjentów. Dokładnie tak. Można być wręcz pewnym, że zdrowie pacjenta jest dla tych koncernów narzędziem, albo nawet, że tym narzędziem jest ich choroba. Stąd, i weźmy to jako pewnik, wielkie farmaceutyczne firmy (a dziesięć największych, to prawie wszystkie, które mają znaczenie) nie są zainteresowane tym, byśmy byli zdrowi, te firmy są zainteresowane tym, byśmy byli na coś leczeni. A jeśli do tego dodać fakt, iż są one (te firmy) własnością innych korporacji i że za ich działania nie odpowiadają jednostki, a całe, często niełatwe do określenia dla kogoś z zewnątrz, gremia, można sobie łatwo wyobrazić, że coś takiego, jak etyka, nie ma w ich strategicznym działaniu żadnego zastosowania. Zastosowanie mają pieniądze.

   Tak naprawdę ten sam schemat, schemat rządzy pieniądza i podporządkowania działań zyskom, można swobodnie przypisać do jakiejkolwiek innej branży przemysłu. Także do branży spożywczej. A skoro tak, to śmiało możemy założyć, że od tej strony, od strony tego, co możemy kupić, albo co wręcz kupić musimy, by żyć, nie chroni nas nic. Nie mamy żadnej gwarancji, że to, co spożywamy, albo nawet to, czym się leczymy, rzeczywiście służy nam i naszemu zdrowiu, a nie jedynie portfelom tegoż producentów. Powiedziałbym nawet, że mamy niemal pewność, że to, co wkładamy właśnie do ust, w jakiś sposób nas zabija.


Pozdrawiam

Ja C.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz